15.10.2004 :: 21:29
Eeeeeeeeeeehhh.... Starym zwyczajem nie usiedziałam w budzie( ciekawe, czemu:roll: i poszłam na wagary. 1 lekcja to była hista( sprawdziany oddaje w poniedziałek!), a na drugiej już mnie nauczyciele nie widzieli... Na szczęście 24-28 to wycieczka szkolna do Londynu... Najpierw z nudów poszłam do kupca Poznańskiego, a potem do Empiku. No i nagle... o CHOLERA! Przy kasie stał TATA! Rozmawiał zdenerwowany z kimś przez telefon. Usłyszałam tylko: Tak... po raz kolejny... tak... na pewno... już ja się tą smarkulą zajmę! Dowidzenia. - O, no... No, i nagle mnie zauważył... -Kasia!- Krzyknął. Podeszłam do niego blada ze strachu. Prędko wyciągnął mnie(dosłownie) za rękę i wsiadł do samochodu. - Co cię napadło, żeby wagarować?! Dzwoniła twoja wychowawczyni. Odprowadzę cię do domu i idę się z nią spotkać. Po tym sobie porozmawiamy...-. O fuck, fuck , fuck! -Potem idę z przyjaciółmi do baru, więc koło 12 przygotuj się...-.-?Na co?-Spytałam swoim niewinnym głosem.-Bożem, Katarzyno! Nie...-.-Och, zamkij się!-ryknęłam-Najpierw prawisz mi kazania, a potem umawiasz się z kolegami?! I co cię ja interesuję? I po co umawiasz się "z wychowawczynią"-Wkurzył się. Gdy wchodziliśmi uderzył mnie z całej siły w twarz. Aż przewaliłam się na ziemię. Patrzyła na nas moja "mama". Tak naprawdę nie jest moją matką. To macocha. Dokładnie rok temu zmarła moja prawdziawa mama... Nie wiwm, co będzie dalej... kiedy tata wróci, dopiero wtedy się przekonam...